Dzień 20. (19.08.2019) – Gdzieś ponad tęczą…

Dzisiejszy dzień naszego doświadczenia misyjnego w Ghanie upłynął w barwach tęczy. Ale rzecz jasna nie tej tęczy, którą kojarzymy w naszym kraju w ostatnim czasie z paradami równości, ze środowiskami LGBT, tęczy, która wywołuje spory i podziały, która powoli staje się znakiem wrogości i nienawiści… Dziś mogliśmy doświadczyć tęczy, która jest symbolem przymierza Pana Boga z człowiekiem, znakiem Jego miłosierdzia wobec człowieka oraz obietnicą, że Pan Bóg nigdy nie dokona zniszczenia ziemi jak uczynił to wodami potopu za czasów Noego.

O tęczy mówi znana piosenka wykonywana przez Israela Kamakawiwo’Ole, pt. „Somewhere Over the Rainbow”, której tekst mówi o marzeniach, które mogą się spełnić oraz o pięknie świata.

Taką właśnie tęczę mogliśmy dziś ujrzeń na ghańskim niebie, po popołudniowym deszczu, w blaskach popołudniowego słońca.

Jeśli by się przyjrzeć tęczy bez rozróżniania w niej różnych barw, można w niej dostrzec podobieństwo do flagi Ghany.

Można by wręcz porównać Ghanę do tej krainy, gdzieś ponad tęczą, o której mówi tekst wspomnianej piosenki.

I taką właśnie Ghanę mamy okazję poznawać każdego kolejnego dnia naszego pobytu w tym pięknym kraju. Budząc się rano, można by czasem pomyśleć, że znów czeka nas następny, taki sam dzień, pełen zabaw z dziećmi i właściwie takich samych wydarzeń, których przebieg z łatwością przychodzi nam już przewidzieć. Życie w Ghanie nie jest skomplikowane, płynie sobie spokojnie bez pośpiechu… Ale jeśli by mu się przyjrzeć i dostrzec jego piękno, ale nie poprzez oczy Europejczyka, któremu wszędzie się śpieszy, który jest żądny ciągłej aktywności i nieustannego planowania i dbania o każdy najmniejszy szczegół, ale oczami duszy, można wtedy dojrzeć piękno otaczającego nas świata, jego wielką wartość w tej chwilami monotonii życia w Ghanie.

A zatem, w których momentach tej monotonii dzisiejszego dnia można było dostrzec tęczę?

Dzień zaczęliśmy Mszą Świętą w naszym kościele parafialny. Po niej udaliśmy się na pożywne śniadanie, aby nabrać sił przed czekającymi nas wyzwaniami zapewnienia czasu i rozrywki dzieciom pochodzącym z Akrofuom. Śniadania, o których była już niejednokrotnie mowa, mamy przygotowywane na styl europejski, czyli rzeczy, których właściwie lokalni ludzie nie jedzą w czasie tego porannego posiłku. Nasza owsianka, czy krem czekoladowy lub masło orzechowe do posmarowania chleba nie są tutejszym tradycyjnym przysmakiem. Ciekawostką może być również fakt, że pomimo licznie spotykanych kóz i krów, mleko również nie jest tutaj stosowane. Aby zjeść chociażby miskę płatków kukurydzianych z mlekiem, należy rozpuścić najpierw mleko kupione w proszku w wodzie. W zamian, rano chętnie spożywa się tutaj potrawę o nazwie concombre, czyli duszone i przyprawione na ostro liście rośliny o tej samej nazwie.

Po śniadaniu udaliśmy się na teren przy kościele, aby wspólnie z miejscowymi dziećmi wypełnić przedpołudnie przeróżnymi formami gier i zabaw. I to właśnie tutaj po raz pierwszy zetknęliśmy się z barwami tęczy, mianowicie podczas zabawy z użyciem chusty animacyjnej do gier i zabaw – chusty KLANZY. Śmiechu i radości było co nie miara. Niektórzy w międzyczasie wybrali inną formę rozrywki – grę w piłkę nożną.

Ojciec Mariusz był „żywym dronem”…
… aby zrobić zdjęcie z lotu ptaka
Momentami potrzeba było tłumaczyć zasady gry aż w cztery osoby…

Podczas przedpołudniowych gier jeszcze raz pojawił się nam motyw tęczy. Podczas robienia mydlanych baniek, które okazały się dla tutejszych dzieci niesamowicie radosną formą spędzania czasu, w każdej z baniek można było także dostrzec kolory tęczy. Mogłoby się wydawać, że bańki to przecież nic takiego, a jednak mała rzecz, a cieszy… Samo oglądanie bawiących się z bańkami dzieci mogło już dostarczyć samemu obserwatorowi wiele radości. A ile energii zajmuje najmłodszym gonienie porwanych przez wiatr baniek, z próbą złapania ich lub przebicia… Jak się okazało, jest to doskonała zabawa zarówno dla najmłodszych, jak i nieco starszych.

Po wyżej opisanych zabawach, nadszedł czas na kolejne gry. Tym razem był czas, abyśmy i my nauczyli się niektórych zabaw popularnych wśród tutejszych najmłodszych.

Luiza w tęczowych barwach Ashanti na głowie

Dziś po południu miał nadejść długo wyczekiwany przez niektórych moment odwiedzin w z zakładzie fryzjerskim w Obuasi, który należy do brata Ojca Izaaka, którego odwiedziliśmy już przed dwoma tygodniami. Niektórzy jednak nie mogli się doczekać pory poobiedniej, dlatego już wcześniej skorzystali z usług młodych fryzjerek, jeszcze przed obiadem, w Akrofuom. Efekt pracy tylu par małych wprawnych rączek wokół jednej głowy był naprawdę zaskakujący.

Marlena oddała się w dobre ręce
Marlena i jej fryzjerki

Gdy nadeszło samo południe, wszyscy z chęcią udali się do swoich domów, aby schronić się przed gorącem południowego afrykańskiego słońca. Po krótkim odpoczynku udaliśmy się tradycyjnie na obiad do parafii pw. Św. Filipa w Obuasi.

Kolejne selfie podczas obiadu? Dlaczego tym razem nie z Ojcem Świętym Franciszkiem?

Po pysznym posiłku, umocnieni na ciele, rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Część ekipy udała się do naszej miejscowości, aby dalej oddać się zabawie z dziećmi. Druga grupa udała się wraz z Księdzem Emmanuelem do zakładu fryzjerskiego brata Ojca Izaaka. Po udanym i satysfakcjonującym klientów strzyżeniu, podczas oczekiwania na naszego kierowcę, który udał się w międzyczasie na swą pobliską farmę, spędziliśmy wspaniały czas z dziećmi, grając w piłkę nożną, siatkówkę czy na rozmowach. To właśnie o tej porze dnia, po krótkotrwałym deszczu pojawiła się na ghańskim niebie piękna tęcza, która stała się inspiracją dla niniejszego posta. Wraz z deszczem przybyło nagle i dzieci, które można by porównać, iż wyrosły jakby znikąd, niczym grzyby po deszczu.

Żonglujący piłką Patryk był dla zachwyconych dzieci niczym Lionel Messi

Kiedy wszyscy znaleźliśmy się z powrotem w Akrofuom, spędziliśmy spokojny wieczór na spacerach po miejscowych uliczkach, drobnych zakupach, wspólnej kolacji, a po niej wspólnej modlitwie brewiarzowej i różańcowej.

Podczas spacerowania, natknęliśmy się na kolejne barwy tęczy dzisiejszego dnia. Mianowicie w gablotach pełnych telefonów komórkowych w sklepikach ze sprzętem elektronicznym. I tutaj kolejna ciekawostka. W krajach zachodnich, rozwiniętych przemysłowo, dąży się do miniaturyzacji sprzętu elektronicznego. Czym coś mniejsze, tym wydaje się być lepsze i bardziej użyteczne. W Ghanie natomiast nie przywiązuje się uwagi do małych rozmiarów telefonów, ale do ich praktycznego użycia. Stąd telefony potrafią być naprawdę dużych rozmiarów, a przez to są trwałe i naprawdę wielofunkcyjne. Posiadają baterie o naprawdę ogromnej mocy, które mogą służyć jako powerbanki przez długi czas. Ponadto posiadają wmontowane duże głośniki, które w tutejszych ulicznych warunkach (z tego, co zdążyliśmy zaobserwować) są bardzo pomocne. Nie trzeba brać dodatkowo do telefonu głośnika bluetooth, aby przebić się z puszczaną samemu melodią przez otaczające nas zewsząd różnorakie odgłosy ulicy oraz głośno puszczane piosenki z otaczających nas sklepów, które zdają się rywalizować w tym, kto głośniej zaprezentuje swoją muzykę.

Podsumowując dzisiejszy dzień i to, czego się można było podczas niego nauczyć…

Ghana może doskonale służyć za odległą krainę, gdzieś ponad tęczą, w której dokonują się cudowne rzeczy, życie wydaje się wspaniałym, przepełnionym radością, prostotą, brakiem pośpiechu, w której nasze skryte marzenia mogą się spełniać. Jak to pogodzić jednak z naszym wyobrażeniem Ghany, jako ubogiego kraju afrykańskiego, chociażby w porównaniu z naszą własną, rozwijającą się i dobrze prosperującą Ojczyzną? Tutaj przychodzi nam z pomocą dzisiejsza Ewangelia o młodzieńcu, który nie był w stanie wyrzec się przywiązania do własnych bogactw materialnych dla Królestwa Niebieskiego. To co nas naprawdę ubogaca, nie musi wcale mieć żadnej wartości materialnej. O naszym bogactwie wcale nie decyduje to, ile pieniędzy możemy dać komuś lub jaki podarunek ofiarować. Każdy podarowany przedmiot materialny czy służące do zakupu czegoś pieniądze przyniosą tylko doraźną radość. Nieporównywalnie więcej możemy dać poświęcając komuś swój czas, okazując nasze zainteresowanie, obdarzając kogoś uśmiechem czy dobrym słowem. Działa to także w drugą stronę, w momencie, gdy od rzekomo znacznie uboższych od nas Ghańczyków, którzy nie posiadają wiele, czym mogliby się z nami podzielić, otrzymujemy otwartość, czystą radość z przebywania z nami, gościnność i wszelkie przejawy przyjaźni.

Ghana jest miejscem, w którym można stawać się nawet jako dorośli, takimi jak dzieci, które stawiał za wzór przed Apostołami Pan Jezus. Uczył nie infantylności, ale dziecięcej postawy ufności Panu Bogu ponad wszystko i przyjmowaniu ochoczo tego, co dla nas planuje w swej wszechwiedzy i miłości względem nas. Tutaj naprawdę można się poczuć jak ufne we wszystko i otwarte na wszystko dziecko. Wszelkie plany bycia nauczycielem i drogowskazem dla kogoś mogą upaść wobec chęci uczenia się takiej bezpośredniości, zaufania i dziecięcej radości od miejscowych mieszkańców.

Oby to, czego doświadczamy tutaj, w krainie gdzieś ponad tęczą pozostawiło w nas nieusuwalny ślad i piękne wspomnienie przeżytych tu chwil. A nasze dzielenie się z Wami, Drodzy Czytelnicy, naszymi obserwacjami i przemyśleniami, niech będzie choć namiastką naszych przeżyć i doznanych radości. Czego Wam i członkom naszej ekipy życzę.

Z Panem Bogiem

Andrzej

1 myśl na “Dzień 20. (19.08.2019) – Gdzieś ponad tęczą…”

  1. To niesamowite ale właśnie wczoraj podziwiałyśmy z Julią piękną tęczę na wielkopolskim niebie- czyżby ta sama?;-)
    W każdym razie nam też od razu skojarzyła się z obietnicą Pana i zrobiło nam się ciepło na sercach tak jak Wam wszystkim!
    Cieszymy się Waszą radością i przesyłamy modlitwy po tęczowym moście!

Dodaj komentarz