Dzień 27. (26.08.2019) – prostoTaaaa….

O. Izaak wczoraj zapowiedział, że wyjazd punkt 5! Nikt nie śmiał dyskutować, więc jak powiedział, tak się stało i równo o 5 zapakowani wraz ze wszystkimi bagażami wyruszyliśmy ostatnią prostą, cel – Akra. Prostą… Taaaa, chciałoby się, wiadomo, ale drogi w Afryce pozostawiają wiele do życzenia… Wytrzęsło nas za wszystkie czasy. Do tego nasz busik nie jest przystosowany dla Hobbitów, więc moje nogi, jeśli ich gdzieś nie zahaczę  całą drogę luźno zwisają nad podłogą. Wbrew pozorom, nic przyjemnego. Po ponad 6-godzinnej podróży zajechaliśmy do siostry ojca Izaaka, która pierwszego dnia ugościła nas obiadem i dzisiaj również  przygotowała dla nas przepyszny posiłek.

Nasz pokój – bardzo go polubiłyśmy, ale czas go opuścić.
Luiza chciała spróbować, jak się robi giga frytki z jamu.

Po obiedzie miałam okazję spróbować, jak to jest nosić dziecko na plecach w specjalnie zawiązanej chuście. Bardzo podoba mi się to, że dzieci dzięki takiemu sposobowi ich noszenia są przez cały czas w kontakcie z drugim człowiekiem. Nieważne, czy w pracy, czy na próbie chóru, maluch jest cały czas przy mamie, po prostu. Wbrew pozorom nie sprawia to, że dzieci są tak mocno przywiązane do matki, że gdy trochę podrosną czas chcą spędzać tylko z nią. Wręcz przeciwnie, są tak naładowane poczuciem bezpieczeństwa, że od najmłodszych lat są odważne i samodzielne.

Najpierw instrukcje i porady…
Kontrola, czy na pewno się trzyma…
Szok, radość, niedowierzanie. To naprawdę działa!
A może inaczej: Dzień 27 – Anna zaczyna podejrzewać, że w szpitalu mogli zamienić dzieci…
(Porada: Przed użyciem warto podpiąć włosy….)

Na godz 15 byliśmy umówieni na spotkanie do konsula honorowego RP w Ghanie. Niesamowite jest to, że jako konsul honorowy nie otrzymuje wynagrodzenia, a ogrom pracy wykonuje już od 23 lat! Jest on Ghańczykiem, ale bardzo dobrze mówi po polsku, ponieważ jego żona pochodzi z naszego kraju. Bardzo ciekawie było posłuchać kawałka historii Polonii w Ghanie.

Ponieważ wyjeżdżaliśmy wcześnie, Mszę Św. przeżyliśmy dzisiaj wieczorem w kaplicy u ojców „Duchaczy” (zgromadzenie o Izaaka). Dzisiejsze święto Matki Boskiej Częstochowskiej chyba w każdym z nas obudziło tęsknotę za krajem. Idealne święto na końcówkę doświadczenia misyjnego.

Ostatnim elementem dzisiejszego dnia było wspólne podsumowanie wyjazdu. Każdy opowiedział o swoich odczuciach, wrażeniach i przemyśleniach. Ja się również podzielę jednym moim spostrzeżeniem. Bardzo łatwo powiedzieć, że ludzie tutaj są prości. W sposobie życia, tym co posiadają, jak mieszkają. To w pewnym sensie prawda. Niektórzy stwierdziliby pewnie, że nawet prostacko. Ale mnie się wydaje, że chodzi o szczerość. Taką prawdziwą, czystą, bez niepotrzebnych zahamowań, która przejawia się w uśmiechu, pozdrowieniu, drobnej pomocy. Mam nadzieję, że nikt ani nic im tego nie zabierze.

AMDg

Dodaj komentarz