Dzień 8. (07.08.2019) – To był długi dzień …

Nasz ósmy dzień rozpoczęliśmy od Mszy Świętej o godzinie 8 rano. Tym razem w naszym własnym gronie i po polsku. Dobrą Nowiną dla nas był przykład Jezusa, który potrafi przekroczyć swoje religijne i kulturowe granice, wychodzi z utartych schematów i otwiera się na świat kananejskiej kobiety i dostrzega w niej wielką wiarę (por. Mt 15,21-28). Ghana każdego dnia stwarza nam okazje, abyśmy przekraczali nasze własne schematy, wychodzili z naszej kulturowej „skorupy” i otwierali się na innych. Możemy wówczas, na wzór Jezusa, odkryć, bez oceniania i porównywania, jak wielka jest wiara ludzi, do których przyjechaliśmy.

Po Mszy Świętej śniadanie – bardzo obfite i bardzo międzynarodowe. Codziennie odkrywamy iż produkty, jakie znajdujemy na naszym stole pochodzą z czterech krańców świata. Mamy nawet dżem morelowy pakowany w Polsce dla brytyjskiej firmy. Masło orzechowe i biały cukier ze Stanów Zjednoczonych, natomiast owsianka jest produktem niemieckim. W tej różnorodności Ghanę reprezentowały małe żółte słodkie banany, miód oraz kakao z licznie rosnących tu kakaowców. Ghana to raj dla miłośników kakao. Jest jego drugim, po Wybrzeżu Kości Słoniowej, producentem na świecie! Niestety, niewielu z nas zdaje sobie sprawę z tego, że to przede wszystkim dzięki pracy rolników w Afryce możemy rozkoszować się pyszną czekoladą !

Reszta poranka minęła nam głównie pod znakiem przygotowań do obchodów Dni Młodzieży Diecezji Obuasi organizowanych na terenie naszej parafii Akrofuom. Mieliśmy okazję, aby stać się częścią dzielnej polsko-ghańskiej ekipy, która m.in. rozładowała samochód z wodą pitną przywiezioną na spotkanie młodzieży.

Polsko-ghańska wodna ekipa im. Św. Tomasza
Kto silniejszy ?
Oto zwyciężczyni ! Bravo TY !
A to przykład pięknej współpracy polsko-ghańskiej ! Bravo MY !

Woda rozprowadzana jest w półlitrowych woreczkach foliowych. Ciekawostką jest to iż producentem tej wody jest diecezja Obuasi, która ma za patrona św. Tomasza, dlatego każdy woreczek nosi imię tego świętego.

Pijemy wodę świętego Tomasza
Pijemy ciężarówki wody … 😉
Jeszcze więcej wody ! Kto da więcej ?

Gdy my byliśmy zajęci wodą przywiezione zostały naszym minibusem materace. Zanim się spostrzegliśmy już były wyładowane !

Praca ? Jak praca ? My się tu dobrze bawimy gdy materace wyładowujemy!

Był to również dzień przyjazdu uczestników spotkania. Przywitaliśmy ich serdecznie w „naszej” parafii. Młodzi okazali się być niemal samowystarczalni. Przywieźli ze sobą „sprzęt” do gotowania, do mycia się, do spania.

Grup młodzieży z wyposażeniem na kilka dni. W tle szkoła gdzie będą zakwaterowani.

Gdy my byliśmy zajęci tego ranka, w tzw. międzyczasie zniknęły wszystkie gałęzie z rosnącego przed domem drzewa.

Pamiętacie to zdjęcie z drugiego dnia ? Zwróćcie uwagę na drzewo na które wskazuje Luiza.
Czy poznajecie ? Czy to jest to samo drzewo?

Tak, to jest to samo drzewo. Niestety musiało pozbyć się tak bujnych gałęzi gdyż znaleziono w jego konarach węża.

Niespodziewany gość !

Na obiad, jak zawsze, udaliśmy się do parafii Świętego Filipa w Obuasi – rodzinnej parafii o. Izaaka. Zostaliśmy poczęstowani zupą, która nazywa się nkatekwan – to zupa na bazie orzeszków ziemnych, bardzo pikantna, jak prawie wszystko tutaj. Do tej zupy dodaje się mięso, rybę oraz ryż podawany w dużych kulkach owiniętych folią. Oczywiście do każdego posiłku podawane są świeże owoce – papaja, mango, ananas, arbuz – 100% bio!

Nkatekwan – zupa na bazie orzeszków. Czy pikantna ? Oczywiście !

Później udaliśmy się na główny targ w Obuasi.

Mogliśmy wziąć taksówkę lub minibusa.
Do wyboru mieliśmy też trzykołowy pojazd z naturalną klimatyzacją.

My jednak wyruszyliśmy tam pieszo. Jeszcze po drodze wykupiliśmy prawie wszystkie kartki na poczcie głównej w Obuasi !

Jesteśmy gotowi … na zakupy !

Ghański targ to prawdziwa kopalnia wiedzy o ludzkich potrzebach. Od jedzenia, poprzez kosmetyki, ubrania po wszelakie usługi (krawieckie, transportowe, restauracyjne).

Kolorowy zawrót głowy !

Można go mocno doświadczać wszystkimi zmysłami.  To istna plątanina feerii barw, hałasu, różnorodności i bogactwa smaków, a nade wszystko mocnych zapachów. Zbyt mocnych dla niektórych z nas!

Czy to przejście tylko dla wtajemniczonych i wytrzymałych ? Taaak !

Lokalnymi, często kupowanymi produktami są tam m.in. yamy, platany, maniok (cassava), ryby, zioła, papryczki chili, a także robione mydło w kształcie kuli.

Poznajcie yamy ! Będzie z nich pyszne danie ! Yamiii !
Poznajcie papryczki chili ! To one nas palą !
Jeśli targ to dużo towarów i dużo ludzi !
Kupujący i sprzedający …
Ale na targu można też zawierać nowe znajomości. Luiza i jej nowe przyjaciółki !

Pośrodku targu o. Izaak zaprowadził nas do wielkiej hali, która kiedyś musiała być teatrem lub kinem, gdyż znajdowała się tam scena. Teraz to wielki zakład krawiecki. Udaliśmy się na poszukiwanie krawca.

Szukamy słynnego ghańskiego krawca …
ale tutaj są same krawcowe, też słynne!
Tutaj też uśmiechnięte krawcowe i ich maszyn !

W końcu znaleźliśmy naszego krawca, który dokładnie nas zmierzł.

To poważna sprawa ! Powaga trzeba zachować !

Złożyliśmy zamówienie na stylowe ghańskie koszule. Tylko czekajcie, może trafimy na wybieg dla modeli?

Sklepik z ubraniami prowadzi tam najstarszy brat o. Izaaka – Jan, u którego zrobiliśmy zakupy. Jan, oprócz pracy w sklepie, jest również pastorem w jednym z kościołów zielonoświątkowych.

Pośrodku to Jan, najstarszy brat o. Izaaka
Trudny wybór …

W końcu wyruszyliśmy w drogę powrotną. Miejsce spotkania katedra.

Musimy jeszcze przejść przez ten kolorowy labirynt.

Po drodze mogliśmy podziwiać interesującą architekturę starego meczetu. Czy to może być zaproszenie dla niektórych z nas do zainteresowania się dialogiem międzyreligijnym?

Stary meczet w Obuasi w tle

Po powrocie do parafii reszta naszego wieczoru została wypełniona radością płynącą z bycia razem, poznawania się, z czasu spędzonego na wspólnych rozmowach z uczestnikami Dni Młodzieży. Wracaliśmy do pokoi pełni wdzięczności, że to wszystko przydarzyło się właśnie nam.

Z młodzieżą przed wejściem do kościoła w Akrofuom
Na koniec dnia umówiliśmy się że jutro zagramy razem w piłkę

Na zakończenie tego długiego dnia chcę napisać, co łączy Zgromadzenie Misjonarzy Afryki – Ojców Białych z parafią Akrofuom, która nas gości. A mianowicie o. Martin Addai, który był moim rektorem w Nairobi, pochodził z tejże parafii. Zginął tragicznie nieopodal naszego domu formacyjnego w Nairobi. Został zastrzelony przez nieznanych sprawców w dniu 10 marca 2007 w drodze na uroczystości świętowania niepodległości Ghany. To właśnie On, jako rektor seminarium Misjonarzy Afryki – Ojców Białych, przygotowywał nas do naszej przysięgi misyjnej i święceń diakonatu w roku 2005.

Dlaczego spośród setek parafii w Ghanie trafiliśmy właśnie do rodzinnej parafii o. Martina? Czy powinienem myśleć że to przypadek? Czy jest to jeden ze znaków, którym należałoby nadać głębszy sens? Z uwagą będę czekał na odpowiedź i wizytę w domu rodzinnym o. Martina.

Dodaj komentarz