Dzisiejszy poranek był chyba najpiękniejszym z wszystkich dotychczasowych! Myślę, że ekipa się ze mną zgodzi. 😉 Po spokojnej, cichej nocy (tym razem obyło się bez głośnej muzyki i różnych innych zbędnych hałasów) wstaliśmy wypoczęci i pełni sił na nadchodzący dzień. Bardzo doceniamy tutaj każdą chwilę ciszy. Dlatego przy każdej możliwej okazji wsłuchujemy się w nią i zbieramy myśli.
Na dzisiejszym śniadaniu przybył nam kolejny przysmak – świeże, gotowane jajka, które zostały ofiarowane przez parafian podczas wczorajszej Eucharystii. Zaznaczę, że to wcale nie są jakieś niezwykłe dary, bardziej zdziwiły nas podarowane kury. 😉
Po śniadaniu był czas na szybkie pranie. Mam wrażenie, że gdy nie ma pralki to ubrania jakoś znacznie szybciej się brudzą… Może to tylko takie złudzenie…?
Potem udaliśmy się na wspólną Mszę po polsku do kościoła św. Łukasza. Sam Ojciec Izaak przyznał dzisiaj, że łatwiej mu celebrować Mszę po polsku lub angielsku, niż w języku plemienia Ashanti. Nic dziwnego, skoro przyjeżdża tutaj tylko na dwa miesiące raz na dwa lata.
Po Mszy została nam chwila na spakowanie i ruszyliśmy w odwiedziny do sióstr loretanek, które mają swój dom w Obuasi. Prowadzą tam szkoły – podstawówkę i gimnazjum dla dziewcząt oraz przedszkole. Wszystkich podopiecznych jest ponad 800. W trakcie budowy jest także liceum, a w przyszłych planach nawet uniwersytet!
Poznaliśmy dwie siostry – Annę Weronikę oraz Paulinę. Trzecia siostra przebywa na wyjeździe. Wszystkie siostry pochodzą z Kenii, dlatego ugościły nas niezwykle pysznym kenijskim obiadem. I deserem! I tradycyjną kenijską herbatą! Wcale nie spędziliśmy paru godzin na jedzeniu…
Mieliśmy także ucztę duchową, przysłuchując się historii sióstr i powstawania szkół. Jestem pod wrażeniem niesamowitej organizacji i wkładanych serc w istnienie tak dobrego i dużego przedsięwzięcia. Gdy zdążyliśmy się bliżej poznać i złapać wspólny język, musieliśmy już wracać do siebie… No cóż, w dobrym towarzystwie czas szybko upływa.
Po przyjeździe do Akrofuom, wyszliśmy jeszcze ,,na miasto”, aby poprzebywać trochę z miejscowymi. Nawet po zmierzchu miasteczko tętni życiem, a sklepy i salony fryzjerskie są otwarte do nocy. Przy okazji podziwialiśmy świetliki i przepiękne gwiaździste niebo, tak bardzo przypominające to sprzed roku w Jerozolimie… Właśnie! Dzisiaj mija rok odkąd byliśmy ekipą Jero w Galilei w Kafarnaum, dokładnie tym miejscu z dzisiejszej Ewangelii…:)
Kto by pomyślał, że za rok o tej porze będziemy w Afryce… No tak, więc wracając do Akrofuom…
Szukaliśmy cichego miejsca, by wspólnie pomodlić się różańcem, ale nawet w kościele nie pozostaliśmy długo ze względu na odbywające się próby chóru.
Wróciliśmy więc do domu i po szybkiej kolacji zebraliśmy się na wspólnej modlitwie. Oddając Bogu wszystkie osobiste i powierzone nam intencje odmówiliśmy nieszpory i zaśpiewaliśmy Apel Jasnogórski. I tak dobiegł końca spokojny poniedziałek…
Ale by nie było za cicho to zapraszam do posłuchania jednego z naszych ghańskich przebojów. 🙂
Marlena
PS
Ghańczycy słuchają tego podobno podczas pogrzebów, ale nam towarzyszy przy jeździe autem. Można i tak. 😀
PS 2 Chciałabym jeszcze pozdrowić moją rodzinę i wszystkich znajomych, którym chce się czytać tego bloga – szczególnie moje współlokatorki 😉 Jesteście dobrą motywacją, bo bez Was bym teraz tego nie pisała 😀
Witajcie Kochani ❤
Dziękuję za pozdrowienia i odwzajemniam je z uściskami. Uwielbiam i z utęsknieniem czekam każdego dnia na kolejny wpis ?A jak jeszcze pisze go moja córka….❤?i widzę Was szczęśliwych, przepelnionych BOŻĄ RADOŚCIĄ, to serce się raduje ?? pamiętam w modlitwie ? Ania
Dziękujemy za piękne relacje. Czekamy na każdy wpis z wielką radością ? duchem jesteśmy z Wami ? Pozdrawiamy cieplutko całą ekipę szczególnie roześmianego Patryka ???