Za nami kolejny dzień w Ghanie i kolejne przeżycia związane z diecezjalnymi dniami młodzieży. Rozpoczęliśmy go stosunkowo późno, bo wstawaliśmy dopiero na śniadanie o 7:45. Mogliśmy więc się spokojnie wyspać (przynajmniej, kto chciał). Na śniadanie, jak zwykle, mogliśmy się uraczyć owsianką i chlebem z masłem orzechowym, ale szynki nie było, jak przystało w piątek. 🙂
Następnie udaliśmy się na Mszę świętą, ale tym razem nie z młodzieżą, lecz pojechaliśmy do pobliskiej wioski, która jest tzw. filią tutejszej parafii.
Po drodze mogliśmy podziwiać niezwykłe widoki, chociażby farmy kakaowców. Zresztą niech zdjęcia mówią same za siebie (mimo że nie oddają prawdziwego piękna).
Kiedy tam przybyliśmy i skierowaliśmy się w stronę kościoła – chociaż raczej trzeba by napisać, w stronę budynku służącemu za kościół, ponieważ wskutek wichury został zniszczony dach i część zabudowy – zostaliśmy otoczeni przez gromadkę dzieci, być może pierwszy raz widzące „białego człowieka”.
Przyszły one z nami aż do samego kościoła i uczestniczyły z nami w Eucharystii. Kto wie, czy przywiodła je tam ciekawość, czy też pobożność, ale wierzymy, że przyniesie ona dla nich błogosławione owoce. 🙂
Jak wróciliśmy do domu, mając trochę wolnego, zaczęliśmy wypisywać pocztówki. Następnie udaliśmy się na obiad do Obuasi. Warto wspomnieć, że nie chcąc marnować żadnego czasu, po drodze do i z Obuasi zwykliśmy mówić koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz różaniec. Także żebyście nie myśleli, że się tutaj nie modlimy. 😛
Na obiad ryba, jak przystało na piątek, planteny i yam, po prostu mniam. 😉
Po obiedzie były owoce, i tutaj zaznaczę, że pokochałem ghańskie ananasy, naprawdę bardzo słodkie.
Po przyjeździe, nie mogło być inaczej, dołączyliśmy do młodzieży bawiącej się i grającej w piłkę nożną oraz siatkówkę. Rozgrywał się tam turniej pomiędzy parafiami, więc kibiców nie brakowało.
My natomiast poszliśmy na bok, by wspólnie z nowo poznanymi kolegami i koleżankami pograć w siatkówkę. Aby wzbudzić podziw i zainteresowanie wypadało umieć kilka słówek po aszanti, tak więc przedstawiamy krótki słowniczek (będę pisał zgodnie z wymową, a nie z ortografią):
– maha – dzień dobry
– madziu – dobry wieczór
– E ty sej – Jak się masz?
– Eje – dobrze
– Me fri Poland – Jestem z Polski
– Me dendi … – Mam na imię …
– medasi – dziękuję
– kafra – przepraszam
Po wspólnych zabawach, które de facto są sposobami dawania świadectwa wiary i miłości, wróciliśmy do domu. Po kolacji – chlebie z masłem orzechowym, nastał czas rozmów i odpoczynku i teraz właśnie piszę tego bloga.
Pozdrawiam serdecznie, życząc dobrej nocy
Mikołaj
Pięknie tam macie, przyroda, ludzie i …ręce pełne roboty 😉
W Waszą modlitwę nie wątpimy, my też „czasu nie marnujemy”.
Pozdrawiamy serdecznie
Z Panem Bogiem
PS. Czy do każdego obiadu macie rybę?
Dziękujemy i również serdecznie pozdrawiamy! ?
Odpowiadamy, że do każdego nie, ale faktycznie często, np. wczoraj mieliśmy rybę, yam, a do tego… sos z rybą! Było naprawdę pysznie!
Dzisiaj było co innego, ale o tym w kolejnym wpisie. 🙂
Na jednym ze zdjęć Mikołaj niczym Inspektor Nadzoru Budowlanego 😉